czwartek, 26 września 2013

witaj Polsko!

no, tak sie porobiło, że zamiast podnieść kotwicę o dwunastej w południe czternastego sierpnia, piętnastego o ósmej rano byłam w drodze na lotnisko, w drodze do Polski. Ten niezaplanowany, miesięczny pobyt w kraju pozwolił mi pobyć z rodziną, szczególnie z Mamusią,którą choroba zawiodła do szpitala,z Jagodą, której nie widziałam trzy lata , no i z Kubą, z którym robimy już plany wpólnego żeglowania. Sptkałam się z przyjaciółmi z klubu speleo , dzięki którym udało mi się przywołać wiele fajnych wspomnień z okresu wspólnego łażenia po gorach i jaskiniach.
Z przyjemnością rozgladałam sie po rodzinnych stronach, wyładniałych jakby. Udało mi się wyrwać na Kobylą, gdzie Kuba z kolegą i ze Zdzichem mogli się powspinać. Niestety, zaraz po przyjeździe do Polski uszkodziłam sobie więzadła krągosłupa lędźwiowego i o żadnych wybrykach nie było mowy.Dwa ostatnie dni spędziłam w Krakowie, w Jagodkowo+Łukaszowym gniazdku i doprawdy były to najprzyjemniejsze chwile.
Okropnie długą podróż z powrotem do Australii zakonczyłam w Brisbane. Tu, w ujściu rzeki Brisbane Creak czekała na mnie Canada Goose ze stęsknionym kapitanem na pokładzie.Brisbane okazało się tak samo zimne jak Polska, wiąc najważniejsze to jak najprądzej wypłynąć, na północ, do cieplejszych krajów.
A wiąc  namiętnie sprawdzamy prognozy pogody i już widzimy okienko ze słabnącym  wiatrem w okolicy Brisbane, dobrym na dystansie do Nowej Kaledonii i jakimiś okropnie ciemnymi chmurami nad samą Nową Kaledonią, co do których mamy nadzieję, że okażą się nieprwadą. A więc w drogę!!!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz