jak to dobrze, że nie ma cyklonu
Jako że dzisiaj niedziela i nawet Ięan ma wlne od szukania pracy, a ja pracowałam tylko na pół gwizdka , wybraliśmy się
naszą dinghi na wizję lokalną cyklonowej kryjówki, gdzie, w razie czego parkuje się jachty aby ich nie zwiało.
Kryjówka odległa o pół godziny jazdy mieści się w głębokiej zatoce zakonczonej wąskim kanałem.Zatoka jest śliczna,
kanał meandrzy się łagodnie i wszystko to wyglada niewinnei przy takiej jak dziś bezwietrznej pogodzie.
Pomysł jest taki, że w razie czego, gdy Ian bedzie już miał pracę gdzieś daleko i nie bedzie mógł wrócić na czas , kiedy
pojawi się zagrożenie cyklonowe, żebym to ja wzięła łodkę i popłynęła jak sie da najgłębiej, tam przymocowała łódkę
wszystkimi dostępnymi linami do mangrowców z każdej strony i cierpliwie czekała na lepsze czasy.
Teoretycznie to JEST możliwe, ale jest kilka ale.
i
Po pierwsze rzucanie kotwicy wymaga obsługi windy kotwicznej, kóra słucha tylko kapitana.
Po drugie, żeby wpłynąć do kanału, trzeba pokonać niezły kawałek płycizny, takiej, że Ian kazał mi zwolnić dingi, żeby
sie nie zakopać w mule.
Canada Goose ma dwa metry zanurzenia i przy wysokiej wodzie jest tam właśnie dwa metry z niewielkim hakiem.
Po trzecie porozwieszanie tych lin wymaga operacji bezpośrednio z dinghy, w towarzystwie mieszkających w mangrowcach
krokodyli, o których z lekkim uśmieszkiem poinformował mnie Ian.
Po następne, nigdy tego nie robiłam.
Wiec teraz bardzo pilnie sledzę prognozy pogody zaklinając cyklony do omijania nas z daleka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz