zimno jak się okazuje jest pojęciem względnym, luźno jedynie związanym z temperaturą.
Ćwiczę ten temat odkąd w Nowej Zelandii rozpoczęło się kalendarzowe lato i tubylcy uznali
zgodnie, że nastał czas krótkich rękawków, opalania białych brzuszków i, o zgrozo, morskich
kąpieli.
Kiedy więc tylko dzień się ozloci słoneczkiem, nurze dawać nura w morską kipiel, pływać,
nurkować i taplać się z rozkoszą i co tylko!
Wszystkiemu przyglądam sie ja, ubrana od stóp do glów w super termo ubranka, w skarpetkach
i czapce , drżącą z zimna ręką sięgajac po goracą herbatę, sama nie wiem czy bardziej
przerażona czy zazdrosna,,
Albo dajmy na to na plaży,, dopływamy właśnie do pięknej plaży na pólwyspie Coromandel,
z tętniącym życiem kempingiem.
Godzina jżz tak pod wieczór, szósta powiedzmy, dnia zostało wprawdzie jeszcze trzy godziny, ale
u nas juz kolacja i zamykanie wszystkiego na noc, a tam, na lądzie kanikula na caałego!
Ludzie spacerują goli po plaży, wlażą do wody, ktoś tam na kajaku, ktos nurkuje,,
no jak w ćhorwacji w pelni sezonu w poludnie , a przecież wystarczy jeden rzut oka na termometr,
żeby sie przekonać ze zimno jak diabli!
Teraz na przyklad, równiez godzina szósta, po południu, nasz termometr pokazuje 22,6 stopni
Celsjusza, ja mam na sobie tylko jedna warstwę ubrań i jeśli nie będę wychodzić na zewnątrz
/brrrr, mam nadzieję, że nie bedę musiał,a/ to tak już zostanie do rana, z tym tylko,
że na noc ubiorę zimową piżamkę, wskoczę pod cieplą kołderkę i tyle mnie widzieli!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz