sobota, 25 kwietnia 2015

trochę wody

problem ze stukotami rozwiązany, trzeba było zrobic gruntowną inspekcję
 szafki z kosmetykami i ułorzyć je staranniej. Ale tak to już na łodce jest,
 że rozwiązany problem zawsze robi miejsce dla świeżutkich, aż garnących się
do uprzykrzenia ci życia problemów,
 więc i te oto maszerują dzielnie w kolejkę do rozwiązywania.
Kolejny dzień żeglugi na północ, w stronę Opui przyniósł nieoczekiwaną refleksję,
 że nawet króciutki, niespełna kilkunastomilowy odcinek może sprowadzić cię
 do parteru i udowodnić jak marnym , albo w ostateczności żłe przygotowanym
żeglarzem się jest. Opowiezieć? No, dobra opowiem.
Rano budzimy się normalnie, pierwsze spojrzenie na nieb
o, na morze, no cóż wydaję się ze pogoda świetna,
 ale trochę wieje Jak się jest w zatoce , na kotwicy i ogląda się odległ,e fale
 ze spokojnego pokładu, to wydaje sie że fale
aż tak wielkie nie są a ten szum, to nic, to tylko wiaterek szumi wśród drzew,,,
Tak oto wypływamy ,z zarefowanym na pierwszy ref żaglem głównym i pełną genuą.
Już pierwsza konfrontacja z falami u wyjścia zza zatoki daje nam do myślenia,
postanawiamy zwinąć nieco genuę.
No, coś poszło nie tak, roller się zaciął oboje na dziobie
 kombinujemy jak to naprawić i po kwadrancie daję za wygraną, mówię do Guy'a,
 trudno zostawmy to jak jest, płyniemy bez genui.
 A więc pozbawiamy sie żagla pozwalającego na płynięcie pod wiatr.
Długo piłujemy na grocie i silniku,
 a jakże, robiąc zaledwie 3 węzły i po godzinie jesteśmy  na pełnym morzu.
 A tam to jest dopiero fala!
 Nawet nie schodzę na dół, żeby sprawdzić przyczynę hałasów, wiem
 ze spadaja różne rzeczy zabezpieczone, owszem ale nie aż tak dobrze zabezpieczone.
No, ale było super fajnie, slońce cały czas
i od kiedy na próbę zdjęliśmy bimini, czyli daszek nad kokpitem,
 bez przeszkód nas rozgrzewało.
Teraz jesteśmy na boi, godzinę od Opui, zostaniemy tu, żeby przeczekać silny wiatr spodziewany tej nocy.Wkrótce zacznie się prawdziwe żeglarstwo!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz