włóczymy się po Antylach już cztery miesiace i mogę poważyć się na krótki oipis tych wysp, które rozrzucone po Atlantyku jak ziarna siewcy, od dawna przyciągają amatorów żeglarstwa.
Począwszy od północy - wyspa Saint Martin, dziwaczny zlepek dwóch państw - na półudniu część należąca do Francji, powyżej obecnie już niepodległa część holenderska. W cześci francuskiej porządek jak w Europie, opieka socjalna i zdrowotna, wywóz śmieci, zwodzony most - wszystko na koszt państwa, czyli Francji. U Holendrów / St Marteen/ wolna amerykanka. Najważniejsze, alkohol i papierosy prawie jak za darmo / cz. francuska/, zaopatrzenie w akcesoria żeglarskie chyba najbogatsze na świecie /cz holenderska/. Z tych to powodów byliśmy tam dwukrotnie i obkupilismy sie we wszystko .
Poniżej wyspy, które tylko mijalismy - Saba i Monserat. Saba nie ma żednego dobrego kotwicowiska, więc odpada w przedbiegach jako cel żeglarski, Monserat odstrasza rozsiewanymi oparami siarki z czynnego od czasu do czasu wulkanu , więc też jej nie wyjaśnilismy.
Potem brytyjskie St Kitt & Lewis. Ponieważ za clerance trzeba płacić, nie schodziliśmy na ląd, poza jedną wizyta w ogromnej, nowej i pustej zupełnie marinie, mielismy pomysł , by zapytac o pracę, ale nic z tego.Dwie wyspy bez wyrazu.
Dalej francuska wyspa St Barth. To kilka pagórków , wille francuskich bogaczy i kolorowe domki tubylców obsługujacych tychże, straszna drożyzna. Urocza zatoka Colombier.Każdy jacht tu się zatrzymuje.My na szczęście poza sezonem, więc dało się jakoś znależć miejsce. No i to lotnisko,o którym już pisałam.Podobno łatwo znależć pracę, ale wyspa leży na trasie cyklonów, więc pśińco.
Zaraz poniżej francuska wyspa Gwadelupa. Tu zatrzymywalismy się wielokrotnie, fajna piesza wycieczka przekonała mnie, że drogi mogą być o wiele bardziej strome niż to się spotyka w Polsce. Tak strome, że nie da się iśc prosto pod górę i trzeba iśc zakosami.Tutejsza ludnośc kreolska w przewadze, cieszy się z przynależnosci do Francji, bo bez niej byłoby jak na Dominice to jest biednie, biednie, aż piszczy. Dominika też każe sobie płącić za clerance, więc znamy ja z daleka. Ale właśnie tu chciałabym zostac dłużej, odpocząć od tej Europy i europejskości panujacej na okolicznych wyspach.
Bo zaraz po niej kolejna francuska wyspa, nasza baza wysunięta - Martynika. na pewno ma swoje uroki, ale my znamy prawie tylko od strony bardziej przyziemnej - zakupy, formalności, części, naprawy znowu zakupy i jesze raz zakupy. Uff, jak dobrze trochę dalej na południe i już inny świat - St Lucia , ach tu to krajobrazy zapierają dech, przyroda rozbuchana, kreolskie osady jak sprzed stulecia, fajnie.Wielkie hotele przerabiaja tysiące turystów, ale można trzymać się od nich z daleka.
Kolejny biedniutkie państwo - St Vincent ma najładniejsze wyspy, wysepki i tu właśnie jesteśmy teraz - na wyspie Cunouan. Tu woda jest cudownie ciepła, mozna godzinami nie wychodzic z wody, tym bardziej, że goraco jak w piekle. Tubylcy nie są tak nachalni jak na wyspie St vincent, gdzie tez zatrzymywalismy się kilkakrotnie i bez przerwy bylismy nękani przez podpływajace do nas łódeczki z tubylcami proponujacymi owoce i różne usługi.
Przed nami mekka wszystkich żeglarzy, szczególnie czarterowych - Tobago Cays. Tam jest podobno jak na Polinezji z tym, że trochę bliżej. Ale czy to prawda - wkrótce się wyjaśni.Potem to już tylko Grenada.Czy znajdziemy tam pracę?
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz