Na szczęście częśc tej niepogody umilało mi towarzystwo córki i jej partnera. Wspolnie pożeglowaliśmy aż do Grenadin i z powrotem; ja byłam przeszczęśliwa. Teraz oni obnoszą swoją karaibską opaleniznę po mroźnej Polsce, a my, Guy i ja, już jesteśmy w drodze do Panamy. Musimy zahaczyć o St martin, gdzie odbierzemy cześci do naszego szwankującego desalnizatora. Guy zaczął nawet podejrzewać, że przy ostatniej jego reparacji zamontował membranę na opak i skutkiem tego nasza woda zamiast być słodka jest słonawa.Rano obudził się z pomysłem na skonsultowanie tej sprawy z producentem z Nowej żelandii i wysłał rysunek swojego montażu. Powinniśmy dostać odpowiedź niebawem, bo co jak co, ale w NZ to potrafią pilnowac biznesu iw każdej , nawet błahej sprawie dostajemy szybką odpowiedź. Te cześci to będą nam wysyłac już po raz drugi , bo pierwsza przesyłka skierowana na Martynikę niestety nie dotarła do nas.I właśnie, płyniemy na St. Martin tylko dłatego, że Martynikańska poczta /albo służby celne?/są do kolokwialnie do niczego. Powinnam się wyrazić kolokwialnie, aby sobie ulżyć, ale niedobrze jest rozsiewać złe myśli.
Ja to ją nawet lubię tę słonawą wodę,,,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz