Mój laptop właśnie wrócił z naprawy i wreszcie mogę coś skrobnąć.
Pojutrze wypływamy do Australii. Długo oczekiwany plotter nadszedł wreszcie pocztą i nic nas już tu nie zatrzymuje
Mamy przed sobą 1600 NM w sezonie cyklonów i to wcale nie brzmi dowcipnie. Ale cyklony szaleją tu zwykle po Bożym Narodzeniu, prognozy na najbliższe siedem dni sa dobre, wiec nie ma się czym tak strasznie martwić.
W czasie naszego pobytu na Savusavu wiele czasu spądziliśmy z lokalną ludnościa i tzeba przyznać, są bardzo mili, wiodą nieskomplikowane życie, niczym się specjalnie nie przejmują.
Hindusi wydają się wieść prym w handlu i ogolnej gospodarności. Savusavu nie jest najpiękniejsze, ale pocieszam się, że wciąż bądą miała co odkrywać i czym się zachwycać.
Cieszę się, że mogłam tu pływać bez ograniczeń, zaraz też wskoczę do wody !!!!
No i to przepyszne jedzenie! Tu na obrazku kraby w zielsku na mleku kokosowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz