środa, 12 listopada 2014

z Tonga na Nową Zelandię

Nazajutrz, po hucznym przyjeciu urodzinowym /nie Big mamas, jak myśleliśmy, lecz 40 rocznicy istnienia Yacht klubu na Pangai Motu/ podosimy kotwicę, stawiamy żagle i w drogę.
Moje nadzieje na fajne żeglowanie wkrótce się rozwiały. Pierwsze złe wrażenie zrobił na mnie nakaz noszenia kamizelki ratunkowej przez cały czas pobytu w kokpicie, a w nocy przypinanie się do lążą. No wiecie Państwo, ja się nie brzydzę kamizelką ratunkową, ale też wydaje mi się , że wiem, kiedy należy ją wkładać i jestem otwarta na wszelkie sugestie, ale żeby nakaz, w biały dzień, przy lichym wiaterku...
Po drugie, szybko sie okazało, że moja rola to siedzenie na wachcie, gotowanie i nie wtrącanie się w sprawy żeglarskie, no chyba że trzeba popracować  z liną na winch-u.
Jeszcze przed wypłynięciem wiadomo było, że nie mamy o czym gadać ze skiperem,,a tu teraz i cisza w temacie nawigacyjnym,,, no beznadzieja, dobrze,ze drugi załogant, nieopierzony zupełnie amerykanin okazał się fajnym chłopakiem, bardzo też pomocnym, kiedy to rozbolał mnie ząb i on poratował mnie penicyliną, ta zadziałała skutecznie i moge powiedzieć, że m
imo okropnej opuchlizny, nie cierpiałam zbytnio.
Nie chiałabym brzmieć tu tak strasznie negatywnie, więc na plusie,, co by tu wymienić na plus,,,no nic się nam nie zepsuło na jachcie, a , i pogoda była super super, a przystanek na Minerwa reef  /patrz zdjęcia/ to była frajda!!! extra frajda, stanąć na kotwicy na środku oceany na spokojnej wodzie opasanej wystajacą z wody tu i ówdzie rafą, po której w czasie odpływu spacerowałam radośnie. Jest tam mnóstwo olbrzymich ostryg,, może nasępnym razem, będe mądzejsza i wezmę ze sobą nóż i uzbieram ich trochę na obiadek,,
Do Opua dopłynęliśmy na silniku, nocą weszliśmy do zatoki i mistrzowsko/ sic! skiper jest w tym dobry!/przycumowaliśmy do doku dla nowoprzybyłych, aby na drugi dzien rano po pzejsciu odprawy, zacumować, znowu po mistrzowsku przy kei.
Potem wielka przyjemność  goracy prysznic za jedyne 2 dolary na 4 minuty.
Potem przyszedł czas na podjęcie strategicznych decyzji. Za kilka dni lecę do Papeete, na wyspie Raiatea mam umówione spotkanie z dentysta , kąpiel w gorącym oceanie i łódkę czekajacą na mnie.
ciag dalszy nastapi.





kilka dni na Tonga

no, to było przyjęcie jak się patrzy!
orkiestra, żarełko palce lizać, doborowe towarzystwo żeglarzy, świetna zabawa!
Było też uroczyste wreczenie flagi przez czeskiego żeglarza Martina, flagi z jego rodzinnego miasta, z jeleniem , którego wymalowaniem zajmowało sie pół Tongatapuańskich malarzy!
Martin , ze mna na zdjęciu, żegluje samotnie na malutkiej łódeczce i wkrótce powinien zjawić się w Opua, NZ.
Oto kilka zdjęć zrobionych tuż przed wypłynięciem.

wtorek, 11 listopada 2014

efekt poetyckiego natchnienia

z pokornie pochyloną głową pozwalam sobie zamieścic tu i poddać surowej krytyce moj pierwszy , no może drugi w życiu wiersz, napisany na dzień przed dopłynięciem do nowej Zelandii.
Jeśli komukolwiek się spodoba / kto ma dziś czs na czytanie wierszy??/, bardzo proszę o komentarz,,


nie bezcześć świtu myślą złą
bo ten nigdy nie powtórzy

wysoko podnieś głowę swą
jak dobrzy ludzie, którzy

wewnętrznym blaskiem własnych słońc
miłość przynosza temu światu.

dostrzeż człowieka w sobie i
"dzień dobry" powiedz mu , jak bratu.