piątek, 23 czerwca 2017

strajk strażaków

jedną z pierwszych wiadomości którą usłyszeliśmy w polinezyjskim radiu na Tahiti był ogłoszony właśnie strajk służb pożarniczych na międzynarodowym lotnisku Faa, na Tahiti. Strażacy domagali się, aby nie obciążano ich dodatkowymi pracami na terenie miasta, które zlecały im władze terytorialne,tak aby mogli prawidłowo wypełniać swoje lotniskowe obowiazki. Czyli praktycznie nic nie robić, bo pożary na lotnisku zdażają sie przecież nieczęsto. Pal licho zasadność roszczeń, najważniejsze, żę strajk trwał blisko dwa tygodnie, i przez ten czas kilkunaścioro strażaków trzymało w szachu całą komunikację lotniczą na Polinezji,  która obszarem równa się Europie.
W tym miejscu tym, którzy tu jeszcze nie byli należy się wyjaśnienie - wyspy polinezyjskie - coś tak ponad setkę, zgrupowane w pięciu archipelagach, polegają głównie na komunikacji lotniczej.
 Jest też kilka statków wożących przede wszystkim towary ale podróż trwa długo i większośc Polinezyjczyków woli samoloty/.
Samolotem lata się do lekarza / bezpłatnie/ bo szpitali na Polinezji jest niewiele , ja znam dwa na Tahiti i na Nuku Hiwa na Markizach. Lekarze specjaliści  też są zgrupowani w kilku ośrodkach. Więc skierowanie do lekarza wyżej niż felczer wiąże się z przelotem samolotem. Można przy okazji odwiezić rodzinę, zrobić zakupy i zdrowym wrócić do domu.
Do szkoły tez lata się samolotem / bezplatnie!/. Ze szkołami jest tak jak ze szpitalami, z tym że do domu wraca się dwa razy w roku. Dzieci powyżej podstawówki mieszkają w internatach lub "przy rodzinie".
Właściwie  to sklepy z różnych branż /porócz spożywczej/ też ulokowane są centralnie, w stolicy, więc na zakupy też lata się samolotem. Ha! tu trzeba już zapłacić, ale są zniżki rodzinne.
Pełną cenę płacą tu tylko turyści i to płacą słono, tak, żeby linie lotnicze jakoś wyszły na swoje przy tych wszystkich darmowych pasażerach/ urzędnicy państowi też nie płacą jak lecą do pracy na wyspach/.Tak więc czterdzestominutowy lot kosztuje jakieś 250 Euro, wiem bo sama kilka razy leciałam, dawno temu.
Jeśli linię obsługuje mały samolot, to pasażerowie sa pytani o wagę, grubasy muszą dopłacać!
No ale wracając do strajku, to było zamieszanie, ho, ho , ho!,kilka tysięcy osób / to jeden procent całej populacji/ na wyspach nie mogło dolecieć do stolicy, w tym wielu z rezerwacjami na loty transoceaniczne. na małym lotnisku Faa tłumy zdesperowanych pasażerów czekały, kiedy wreszcie strażacy przystąpią do paracy. W końcu Francja
zagroziła wprowadzeniem wojska na lotnisko i skończyło się.
Ponieważ 'mieszkamy" niedaleko lotniska mogliśmy obserwować nagły szalony ruch w powietrzu - samolot za samolotem, małe duże w prawo, w lewo,koniec świata...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz