czwartek, 14 czerwca 2018

z drogi

W nocy wiatr trochę stężał, ale ponieważ jak zwykle zrefowaliśmy grota i zwinęliśmy trochę genuę, spaliśmy smacznie, ja całą noc, a Guy raz tylko wstał do zwinięcia jeszcze trochę genui. Rankiem pozbierałam trochę drobiazgów z podłogi, które pospadały w nocy, idziemy półwiatrem i morze jest już z lekka pofalowane, czasem zadzwonią jakieś szklaneczki w szafce i oj ,oj, wbiłam sobie drzazgę pod paznokieć usiłując otworzyć drzwi do toalety Guy'a, które separują mesę od kabiny nawigacyjnej. Te drzwi to kość w gardle, prawie dosłownie, bo są w wąskim przejściu z mesy do nawigacyjnej i zabierają trochę tej małej już szerokości. Poprosiłam Guy, żeby zmodyfikował ich mocowanie, co powiększyło przejście o pięć centymetrów, ale właśnie teraz nie mają blokady i same się zamykają. Trzeba się tym zająć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz