czwartek, 14 czerwca 2018

coś cudownego, ten pierwszy poranek na morzu: w oddali malutkie pagórki wysp, to ostatni kontakt z ziemią aż do Australes.Morze prawie zupełnie gładkie, wiaterek, och marzenie do 15 kn , żagle kompletne i 3 Oceans niesie nas jak zwykle sam, no może trochę szybciej niż zwykle, został bowiem poważnie odciążony, szczególnie na rufie i bardzo nam się podoba ta jego nowa chyżość.
Gotowanie posiłków to prawdziwa przyjemnośc, nie trzeba się spieszyć do roboty / tak jak przez ostatnie cztery miesiące/i spiżarnia pełna, nic tylko wybierać, a to pomidorek, a to jabłuszko, nawet ser i resztka czerwonego wina!
Hm, zapasy wina też są obfite, ale nie będziemy ich uszczuplać w czasie drogi, przydadzą się na Polinezji.Tam nie tylko wino, ale prawie wszystko jest dużo droższe a wielu produktów w ogóle nie ma,szczególnie na archipelagach. W samym Papeete, stolicy zaopatrzenie jest jak we Francji, ale im dalej tym skromniej i czasem nawet sklepu nie ma. Więc cieszymy się pełną spiżarnią, która u nas znajduje się pod podłogą w mesie / tam trzy różne kompartamenty: z proteinami w puszkach  i warzywami w słoikach, potem z napojami , oliwą i słodyczami i jeszcze jeden z owocami i konfiturami w słoikach. W innym dużym schowku ściskają się makarony,soczewica, ryż, cukier i mąka, razem jakies 40 kg. W innych szafkach i schowkach 10 kg kawy, 30 paczek herbatników i muesli.W malutkiej lodówce łosoś w saszetkach, sałata,ser na jakieś dwa tygodnie/ i kawaleczek masła/ to dla mnie, Guy masła nie cierpi, nawet zapach mu przeszkadza/. No i jeszcze w jednym miejscu ziemniaki, jabłka, cebula i marchewka, razem jakies 30 kg . Mamy też kiść znalezionych w Nowej Zelandii bananów, są jeszcze zielone i jak przyjdzie na nie pora zjemy je smażone z ryżem i cebulką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz